Pewnie każdemu z fotografujących komunikację zdarzały się różnego rodzaju interakcje z kierowcami autobusów lub motorniczymi. Zazwyczaj mają one charakter pozytywny. Czasem ktoś pomacha, czasem poprosi o przesłanie zdjęcia, a czasem zgasi światła po zmierzchu. Jednak zdarzają się i konfrontacje. Jak wtedy się zachować? I przede wszystkim na co pozwala polskie prawo? Postaram się przybliżyć tę problematykę zawsze wywołującą ożywione rozmowy wśród miłośników.
Zdarzają się sytuacje, że prowadzący, czy ochroniarze mają pretensje do fotografowania obiektów, ponieważ ich zdaniem „nie wolno i koniec”. Wiele takich tekstów to relikty słusznie minionej epoki, gdzie rzeczywiście wiele obiektów miało zakaz ich fotografowania. Obecnie będąc w miejscu publicznym, a więc zazwyczaj w przypadku fotografowania pojazdów na drodze publicznej możemy robić zdjęciu temu co nam się podoba.
Przytoczę tu przykład pewnej imprezy autobusowej, gdzie stanęliśmy na drodze publicznej pod płotem zakładu przemysłowego z zamiarem zrobienia zdjęcia Peerki z jednym z obiektów zakładu.
Podczas robienia zdjęć podszedł do nas ochroniarz twierdząc, że zdjęć robić nie możemy, choć nie był w stanie powiedzieć dlaczego. Wtedy najlepiej poinformować taką osobę, że zgodnie z prawem nie może nam zabronić robienia zdjęć z drogi publicznej. Niestety osoby starej daty zazwyczaj nie przyjmują do wiadomości takich twierdzeń. Moim zdaniem wtedy najlepiej kazać takiej osobie się wylegitymować lub podać numer służbowy. W momencie, kiedy człowiek przestaje reprezentować tylko firmę, a zaczyna reprezentować siebie, z obawy na skargi itp. po prostu się hamuje. Tak to również było w przypadku opisanego wcześniej ochroniarza, który dopiero po kilku prośbach podania numeru służbowego odpuścił i odszedł.
Niektóre obiekty (np. zajezdnie) posiadają tabliczki z napisem „Zakaz fotografowania”. Jednak, gdy stoimy za płotem to zarządzający, czy ochroniarze nie są w stanie zgodnie z prawem wyciągnąć w stosunku do nas żadnych konsekwencji, a tabliczki takie mają za zadanie odstraszyć ludzi. Lepiej jednak w takich sytuacjach robić zdjęcia dyskretnie, aby uniknąć konfrontacji. Należy także pamiętać, że inną rzeczą jest robić zdjęcia i je upubliczniać, a inną wykorzystywać w celu komercyjnym. Tutaj jednak zgoda zarządzającego pozwoliłaby uniknąć problemów w przyszłości.
Wróćmy jednak do prowadzących pojazdy. Jeśli robimy zdjęcie pojazdowi, gdzie w kadrze nie ma twarzy kierującego to dotyczą nas te same przepisy, które opisałem wyżej. Problem zaczyna się jeśli na zdjęciu widoczna jest twarz prowadzącego. Jak wiadomo w polskim prawie występuje ochrona wizerunku, którą reguluje artykuł 81 Prawa Autorskiego przytoczony poniżej.
Art. 81.
1. Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.
2. Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku:
– osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych;
– osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza.
Wiele fotografów komunikacji uważa, że ochrona wizerunku nie dotyczy kierowców i motorniczych z uwagi na drugi podpunkt wyjątków. Rzeczywiście twarz kierowcy stanowi często tylko 1% kadru i nie jest głównym motywem ujęcia. Lecz zazwyczaj jest to jedyna rozpoznawalna twarz w kadrze, więc nie można tu mówić o tłumie, czy zgromadzeniu. Sprawa jest dyskusyjna. Ja bym jednak chciał zwrócić uwagę na pierwszy podpunkt wyjątków. Pewne orzeczenie sądu stanowi:
„Określenie „grono osób powszechnie znanych” obejmuje osoby, które wprost lub w sposób dorozumiany godzą się na podawanie do publicznej wiadomości wiedzy o swoim życiu. Nie są to jednak tylko aktorzy, piosenkarze lub politycy, lecz także osoby prowadzące inną działalność, na przykład gospodarczą lub społeczną.”
Dodatkowo znalazłem informację, iż fotografowanie umundurowanych funkcjonariuszy policji czy innych służb w czasie wykonywania przez nich czynności służbowych nie wymaga specjalnych zezwoleń.
Można domniemywać, że także prowadzący pojazd podczas wykonywania czynności służbowych jest osobą publiczną i zgodnie z pierwszym podpunktem nie podlega ochronie wizerunku. Niestety takie jest tylko moje zdanie, ponieważ nie jest mi znane żadne orzeczenie sądu w konkretnej sprawie upubliczniania zdjęć pojazdu komunikacji publicznej z widoczną twarzą prowadzącego.
Kierowcy, czy motorniczowie, którzy nie chcą, aby ich twarz była upubliczniana stosują różne metody, aby nie była ona widoczna na zdjęciu. Do najczęstszych sposobów należy zakrywanie się rozkładem, które niestety nie należy do zbyt bezpiecznych, ponieważ kierujący po prostu nie widzi drogi.
Inną metodą jest zatrzymanie się, a czasem nawet opuszczenie pojazdu i odzywki w stylu „Rozwalić Ci aparat?„, „Mam zadzwonić na policję?„, czy „Jak to gdzieś wrzucisz to się spotkamy w sądzie.” Ja uważam, że zejście na poziom rozmowy takiej osoby nie da nic dobrego i należy tutaj być głuchym na brak kultury prowadzącego, czy jego szybkie przejście na „Ty” i spokojnie go poinformować jakie jest prawo. Można nawet mieć przy sobie kartkę z przytoczonym wyżej artykułem, choć niestety tak jak pisałem, nie jest on jednoznaczny. Jeśli jednak delikwent dalej jest narwany to można poprosić o numer służbowy i powiedzieć, że może zgłosić to na główną dyspozytornię, która z mojego doświadczenia zazwyczaj mówi, że ów prowadzący nic nie może zrobić. Ja zawsze zgadzam się na przyjazd policji, bo jestem ciekawy ich zdania. Niestety, a może i stety jeszcze nikt nie odważył się zadzwonić. Jednak uważam, że należy mimo wszystko uszanować jego zdanie i przy ewentualnej publikacji zdjęcia zamazać twarz.
Dodatkowo należy pamiętać, że biegając po torowisku, robiąc zdjęcia z lampą błyskową czy rozmawiając z prowadzącym nie reprezentujemy tylko siebie, ale i całą społeczność miłośników komunikacji i swoim głupim zachowaniem nie powinniśmy psuć relacji między pasjonatami, a kierującymi.